Jest wiele dobrych zdarzeń i osiągnięć, ale prowadzenie misji w Indiach staje się coraz trudniejsze. Dotyczy to także innych organizacji pozarządowych. Ostatnio zatrzymano na trasie ambulans Flame of Hope i poinformowano siostrę, że oznaczenie pojazdu jako ambulans jest nielegalne, ponieważ jest zarejestrowany na prywatny numer. Została wezwana na posterunek, gdzie bardzo uprzejmy policjant poczęstował ją herbatą i wyjaśnił, że powinna albo zarejestrować auto jako ambulans, albo zdjąć tabliczkę i sygnał świetlny. Siostra zdecydowała się na to drugie i po zapłaceniu 5 000 rupii (ok. 290 PLN) mandatu odzyskała dokumenty. Straciła przy tym specjalne uprawnienia, jak pierwszeństwo w ruchu drogowym i parkowaniu. Teraz musi stosować się do ogólnych przepisów, a wiemy przecież, co się dzieje na indyjskich drogach.
To tylko jeden z przykładów, a jest dużo innych ograniczeń w działalności dotyczących przyjmowania nowych dzieci i wieku, w jakim mogą przebywać w Ośrodku. Dla chłopców trzeba było wybudować oddzielny dom, a po ukończeniu 18 lat życia muszą opuścić Ośrodek. W takiej sytuacji znalazł się właśnie Karan. Skończył 18 lat i musi wyprowadzić się z Flame of Hope. Siostra stara się zapewnić im dalszą opiekę, a w niektórych przypadkach udaje się przedłużyć pobyt. W przypadku Karana nie było to możliwe, bo był skierowany do Flame of Hope przez urząd zajmujący się tymi sprawami i decydujący o jego pobycie. Siostra Anna przeniosła go do domu dla mężczyzn prowadzonego przez misjonarzy w Darjeeling. Trzeba się zastanowić nad alternatywnymi sposobami działania na rzecz dzieci z niepełnosprawnościami.