Data urodzenia: 21.01.2004

Płeć: chłopiec

Munnę znalazłyśmy włóczącego się po ulicy. W drodze do Kurseongu przejeżdżamy przez kilka biednych wiosek w większości zamieszkiwanych przez ludzi z plemion górskich. Przejeżdżając przez tę okolicę zauważyłyśmy dziecko częściowo ubrane, bose, powłóczące nogą przy chodzeniu. Dopóki jest gorąco, nie ma tu nic niezwykłego w widoku dziecka słabo ubranego lub bez ubrania. Pod koniec grudnia robi się jednak zimno. Zdecydowałyśmy się zatrzymać i zapytać o niego. Miejscowi zaprowadzili nas do jego domu. Okazał się chałupą zbudowaną z bambusa i starych worków po ryżu, „domem” , który nie daje schronienia przed niczym. Rodziców nie było. Chłopiec ma na imię Munna i był wtedy w wieku około 10 lat. Sąsiedzi powiedzieli nam, że on ma guz na plecach. Delikatnie poprosiłyśmy, żeby pokazał swoją ranę i to był duży guz. Zostałyśmy tam trochę dłużej i opuściłyśmy to miejsce, żeby wrócić następnego dnia, kiedy będziemy mogły spotkać jego rodziców. Następnego ranka chłopiec był już z nami zaprzyjaźniony i powiedział, że chciałby iść do nas. Zobaczyłyśmy kilka świadectw medycznych i wyników badań, ale nie uzyskałyśmy jasnego pojęcia o jego chorobie, ponieważ ani matka ani ojciec nie potrafili wiele na ten temat powiedzieć. Czułyśmy, że trzeba się tym zająć. Zapytałyśmy, czy możemy zabrać dziecko do naszego domu. Rodzice i cała wioska zgodzili się z wdzięcznością. Zabrałyśmy Munnę do domu, sprawiłyśmy mu królewską kąpiel i fryzurę w stylu Mahatmy Gandhiego. Widać było radość, gdy patrzył na siebie ubranego, sądzę, że nie wierzył własnym oczom. Następnie zabrałyśmy go do starszego neurochirurga, który współczuł dziecku, ale powiedział, że operacje będą kosztowały fortunę, a najbliższym miejscem, w którym można je przeprowadzić, jest Państwowy Szpital w Kalkucie. Powiadomił nas też, że nawet skuteczne operacje mogłyby jedynie przedłużyć życie dziecka o kilka lat, ale nie poprawiłyby jego obecnego stanu. Tymczasem Munna stał koło mnie uśmiechając się pięknie i z pełną rezygnacją zdając się na wolę Boga. Wydaje się, że dla Munny „pełnia życia”, to poczuć się kochanym, mieć radosne dni niezakłócane orkiestrą w pustym brzuchu, móc chodzić do szkoły i mieć przyjaciół. Trzeba mu oszczędzić nieuczciwego poniżenia i dodatkowych cierpień, które musiałby znosić, gdyby pozostał tam, gdzie był.

Munna jest szczęśliwy z nami, prosi tylko o jedno: żeby zabrać do naszego domu Sundeepa, jego małego brata.


Birthdate: 21.01.2004

Gender: Boy

Munna we found wandering on the street. On the way to Kurseong, we have to pass several poor villages, mostly inhabited by tribal people. While passing that particular area, we noticed a child half dressed, barefoot, dragging one leg while walking. As long as it was hot, there was nothing unusual to see here child with little cloths only, or none. But by the end of December it becomes cold.  So we decided to stop and enquire about him. Locals brought us to child’s house which turned to be just a shack  build of bamboo and old rice bags, a ‘home’ sheltering you from nothing. The parents were not there. We got boy’s name- Munna and he was about ten years old. The neighbours told us that he has tumour on the back. Gently we asked him to show his wound and it was a big tumour. We remained little bit longer and left the place to return the next day when we could meet his parents. Next morning the boy already was friendly with us and told us that he would come with us. We saw some medical reports and medical investigations but couldn’t get the clear idea because neither mother nor father could say much. By this time we felt that situation needs to be addressed.  We asked if we could take the child to our house. The parents and the whole village gratefully agreed. We brought Munna to our house, gave him royal bath and haircut in Mahatma Gandhi’s style. You could see the joy as he looked at himself dressed, I suppose, not believing it was himself. Then we took him to the senior neurosurgeon, who felt sympathy for the child but said that the surgeries would cost us a fortune and it is possible to be done only in nearest location-Government Hospital in Calcutta. He also advised that even if surgeries were successful, it would only extend some years to the child’s life span but would not correct his present condition. Meanwhile Munna was standing at my side smiling a beautiful smile with total resignation to God’s will.  For Munna it seems that his ‘fullness of life’ is to feel loved, have joyful days, not disturbed with an empty symphony in the stomach but full of melodious, care free laughing, with the possibility to attend to school and have friends, spared from unfair humiliation and whatever sufferings he would additionally had to bear if he remained where he was.

He is happy with us and asked only one thing- to take to our home his little brother- Sundip.

 


Zapraszamy do wpisania się na listę mailingową

Grupa OPP nr 10651 „Płomień Nadziei”
Kontakt